-Co tak długo?- zapytałam ciekawie.
-Jak polowałamk to coś na mnie wpadło. Musiałam poszukać czegoś innego- Powiedziała zdołowana Sava.
-Nic sie nie stało. I tak uważam że ten posiłek był lepszy od tego co nie udało ci sie złapać.
Było późno. Położyłam sie spać. 1 godzinę później obudziły mnie jakieś szmery. Wstałam i ostrożnie wychyliłam łepek z norki. Zobaczyłam pięknego magicznego gryfa.
Chyba był ranny. Podeszłam do niego ostrożnie. Zwierze popatrzyło się na mnie ze strachem w oczach. Poszłam do nory po mięso. Wróciłam do gryfa i rzuciłam mu je. Gryf potszedł ostrożnie do kawałka mięsa i jednym kęsem je połknął. Uśmiechnęłam się. Gryf potrzedł do mnie i złapał delikatnie za kark. Usadowił mnie na swoim grzbiecie i wzbił się w powietrze. Lataliśmy tak długo. Słońce zaczęło wstawać. Gryf nagle się zniżył i opadł na ziemię. Zsiadłam z niego. Jednak gryf chodził ciągle za mną. Przyszła Etna i zobaczyła to. Zaprowadziła mnie i gryfa w pewne miejsce. Pod naszą norką było źródełko. Powiedziała mi że gryf może tu mieszkać. Miał dużo mięsa i miękkich posłań.
-Nazwę cię... Tatu. Będziesz nazywał się Tatu.- powiedziałam i zostawiłam go w jaskini.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz